Przy budowie krętych dróg
Wietrzyk śpiewał jakoś cicho
Z góry zerkał sobie Bóg
Deszcz zacinał też nielicho.
Dwóch kopaczy, owych dróg
Wykopało obce ciało
Aż ich ścięło ostro z nóg
W głowach się poprzewracało
Okazało, bo wiem się,
Że to prawdy worek sterczy
I myśleli, tylko gdzie
Ukryć go, bo strasznie jęczy
Wzięli wór ze sobą w góry
By nie rozpruł się przypadkiem
W świat już poszły różne bzdury
Prawda niewygodnym świadkiem
Od tej pory, garnitury
Niczym menel z ostrym rauszem
Głoszą nam peany z góry
Okraszając wdzięcznym fałszem.